PRACA Z PSYCHOFAGIEM.

Te "jadowite żmije" niestety występują także poza środowiskiem domowym. Muszą gdzieś żerować poza związkami i poza domem, ponieważ to, co otrzymują od partnerów nigdy nie jest wystarczające.
Tutaj chcę się zająć problematyką relacji z psychofagiem na polu zawodowym, opierając wszelkie wnioski na osobistych doświadczeniach. I tak...
Gdy psychofag jest twoim szefem(sytuacja najgorsza z możliwych).

Nigdy nie sądziłam, że jego zasady gry na tym polu są dokładnie takie same, jak w relacjach prywatnych, które zawsze "kuleją". Okazuje się, że psychofaży szef nie potrafi zdobyć się na oryginalność zachowania. Ten fakt sprawia, że dla kogoś, kto dobrze zna strategie gry psychofaga, staje się przewidywalny i łatwy do rozszyfrowania. Jego sposób pozyskiwania "wiernych" jest taki sam, jak sposób pozyskiwania żony, czy kochanki.
Ja miałam do czynienia z sytuacją, gdy moim przełożonym był szef-psychofag, kierownik działu, który miał nad sobą nadzór dyrektora generalnego. Zatem mój kierownik był ograniczony w swoich gierkach i nie tak do końca mógł rozwinąć swoje psychofaże skrzydła. Nazwijmy go J.

1. Sprzedaż talentu i pozyskiwanie "wiernych"(ten sam rodzaj podrywania przyszłej "ofiary", polegający na stworzeniu fałszywego wizerunku partnera idealnego).
Pan J. nastał na stanowisku szefa działu wraz z rozpoczęciem się kolejnego sezonu. My już tam pracowaliśmy od kilku lat, zatem J.zmuszony był szybko i efektywnie wbić się w nasze istniejące od dawna relacje. Zaczęło się od ogromnej liczby komplementów i szerokiej aprobaty dla naszej pracy i relacji "rodzinno-koleżeńskich". Był na stanowisku kierownika działu, więc normalny pracownik zobowiązany był wykonywać jego polecenia, a raczej zalecenia. Nie wydawał rozkazów, wydawał prośby(na początku) typu: "czy mógłbyś...", "Bardzo cię proszę...", "Gdy znajdziesz chwilkę..." itd....<---MASKOWANIE agresywności celem uśpienia czujności podwładnego.
Pan J. był bardzo chętny w niesieniu pomocy swoim ludziom, gotowy wszystko za nich załatwiać, a nawet za nich pracować!!!
Anioł- nie człowiek! 

Pan J. miał również swoje obowiązki i część pracy, którą był zobowiązany własnoręcznie wykonać. Od samego początku dawał popisy kunsztu swojego fachu, by pozyskać zachwyt tak klientów, swoich przełożonych, jaki i "szarego ludu", którym "zarządzał". Uczył najbliższych jego stanowisku pracowników wykonywania rzetelnie części jego pracy, by w późniejszym czasie samemu nic nie robić, a za wszelkie porażki obciążyć odpowiedzialnością tych, którym zlecał wykonanie owej pracy. W pierwszym okresie jego panowania nikt się tego nie spodziewał, więc ta część psychofażej "dobroci" została dosyć entuzjastycznie przyjęta przez współpracowników. Dzielił się tajnikami własnego fachu, z ufnością szkoląc własnych następców, obiecując lepszą pozycję u swojego boku, gdy sam zasiądzie na boskim tronie, nie mając żadnych zwierzchników ponad.

2. Budowa relacji prawie rodzinnych- RÓWNOŚĆ I BRATERSTWO- MIMIKRA
Sprzedaż informacji z psychofażego życia osobistego celem budowy obrazu idealnego człowieka, szefa, partnera, męża i ojca- NATŁOK INFORMACJI. Pan J. nie miał końca w swoich opowieściach na temat własnego życia poza pracą, wierny mąż, wspaniały ojciec, facet bez nałogów, sportowiec, zagorzały kibic, nacjonalista i doskonały profesjonalista i oczywiście oddany pracownik, kolega i przyjaciel, na którego zawsze można liczyć. Jednak mnie zastanowiło, dlaczego tak doskonały człowiek i profesjonalista zmieniał tak często pracę? Dlaczego tak bardzo nienawidzi obcokrajowców? Dlaczego żona odwiedza go codziennie w pracy, skoro każdego dnia widują się w domu? Zaczęłam zadawać dość niewygodne pytania, co J. odebrał za okaz zainteresowania jego osobą. Żadna z jego odpowiedzi nie była satysfakcjonująca i ukazywała prawdziwe oblicze skrywane pomiędzy wersami każdej wypowiedzi.
Opowieści J. miały na celu pozyskanie informacji na temat prywatnego życia jego kolegów z pracy, szukał ich słabych punktów by je w nieco późniejszym okresie należycie wykorzystać. I w zasadzie osiągnął, to czego chciał, lecz nie od wszystkich. Jedyną osobą, której nie umiał "zdobyć" byłam ja. I to właśnie ze mną później toczył największe wojny, przegrywając na każdym polu bitwy.
Zawsze afiszował publicznie wielką miłość do żony i dzieci, gdy tylko ci odwiedzali go w pracy. Żona wpatrzona w niego jak w obrazek. Jak się później okazało- nie mogła inaczej. Dzieci pełne zachwytu dla jego pozycji, on chciał by robiły w życiu to samo. Jak się później okazało- to efekt jego tyranii domowej.
Wraz z pięknymi historiami z prywatnego życia, pojawiła się faza MIMIKRY, czyli upodabniania się do ofiary celem pozyskania jej zaufania. Pan J. lubił wszystko to, co lubili jego podwładni, nagle miał takie same problemy z sąsiadami, choroby, nieporozumienia w domu z teściową(jak się później przez przypadek okazało- świętej pamięci od kilku lat!), tak samo przejmował się sytuacją polityczną w kraju i tak samo był zbulwersowany okradaniem biednych, czy żerowaniem kogokolwiek na naiwności innych. Cóż za kwintesencja hipokryzji.
 Tak czy owak, J. miał wyraźne dowody na to, że koledzy z pracy darzą go szacunkiem, podziwem i zaufaniem(tylko w jego psychofażym przekonaniu).
Czas na kolejną odsłonę.

3. Natłok obowiązków+ rosnące wymagania+ pierwsze manipulacje- JA TU JESTEM SZEFEM!
...No i skończyły się zalecenia czy prośby...
W miarę rosnącego nawału pracy, zmęczenia i chaosu nasz szef coraz odważniej pokazywał pazurki. Szybko zauważyliśmy, że może i jest całkiem niezłym specjalistą, ale żadnym szefem. Każdemu stopniowo dokładał obowiązków, które obejmowały coraz szerzej zakres szefowej pracy. Pojawiła się dzienna rozpiska rzeczy, które muszą być wykonane, sam znikał długo przed końcem pracy, najpierw pod przykrywką konieczności spotkania z dyrektorem(w nocy), potem bez przykrywki.
Gdy coś nie zostało wykonane na czas J. zaczął szantażować swoich podwładnych. "Gdy zamelduję o tym w biurze, prawdopodobnie obetną wam premie" lub "Nie dam wam premii, bo robicie wszystko, by mi zaszkodzić!" Szybko zareagowałam słowami " nie ty nam płacisz, więc nie szantażuj nas." Jego reakcja była natychmiastowa- "Nie dyskutuj ze mną, bo JA TU JESTEM SZEFEM i zaraz pójdę do biura". Odparłam- "idź, nie masz na co się oglądać". Oczywiście- NIE POSZEDŁ. Jego szantaże tylko na słowach zawsze się kończyły.
 On zapadał się coraz bardziej we własnych gierkach i manipulacjach. Szukał litości i u niektórych znalazł. Stał się super przyjacielem dla tych osób. Zauważył również, że nie może mieć wszystkich, zatem postanowił poróżnić nas i na zawsze załamać nasze wieloletnie relacje. Produkował plotki jak oszalały, nasyłał jednego na drugiego, podsycał gniew w ludziach, gdy tylko nadarzyła się okazja. Czas na osłabianie fundamentu by powalić cichaczem "Belweder".

4. Gra na wszystkich frontach. Dobra mina do złej gry- robienie "bawolich oczu" do dyrektora i szczerzenie kłów do stada podwładnych.
 Gdy ktoś coś źle zrobił lub popełnił błąd, J. wybaczał wszystko i wszystkim. Cel w tym wiadomy. Trzeba było dbać o relacje w pracy i wybaczać, przymykać oczy na wszystko, by później wszyscy przymykali oczy na jego przestępstwa. Często powtarzał: " Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr". Nic bardziej mylnego! W jego psychofażym rejestrze cokolwiek raz zapisane, nie ma racji zniknięcia, ani wymazania. Trzeba było tylko poczekać kilka dni, by pretensje za wcześniej popełniony błąd zostały wręcz "wyrzygane" na wszystkich w odpowiednim momencie. To zjawisko cykliczne, występujące minimum raz w tygodniu. Swoista huśtawka emocjonalna dla personelu. Raz kocham i wszystko wybaczam, by za chwilę znienawidzić i wszystko wygadać z podwojeniem ekspresji. <--- Tak samo jak w domu!
W obliczu właściciela i dyrektora generalnego nasz psychofaży szef nie posiadał się ze szczęścia z przebiegu pracy, którą zarządzał. Wszystko zawsze szło doskonale, a każdy jego pomysł ulepszenia czegokolwiek spotykał się z absolutną aprobatą. Tyle tylko, że nie jego ludzi i nie szefostwa. Zaczął okradać firmę, fałszując faktury, układając się z dostawcami, którzy wielokrotnie dowozili zamówiony przez niego towar prosto do jego piwnicy. Pan J. nie zauważył wtedy, że nie on jest odpowiedzialny za stan magazynu i realizację zamówień. Szybko wykryłam niezgodności stanów magazynowych z danymi na fakturach, zgłosiłam to do odpowiednich ludzi, również szefów innych działów. Ci założyli mu pętlę na szyję.
Próbował również i z nimi zawrzeć ugodę, w zamian za milczenie proponował podział "łupów". Nikt się nie zgodził. Wszystko trafiło do biura, J. został wezwany na dywanik, lecz nie zwolnili go jeszcze. Zaczął się upadek gry o "tron".
Oszustwa, kłamstwa, kradzieże, manipulacje- wszystko dla zaspokojenia własnych "ambicji" bycia potworem, który może mieć władzę nad wszystkimi, wszystkim i wszędzie!
Im więcej frontów jest do ogarnięcia, tym więcej błędów popełnia psychofag, tym bardziej gubi się we własnych kłamstwach i manipulacjach. Słabnie! Najprawdziwszy diabeł- nie człowiek!

5. Autodestrukcja 
Kulminacyjny moment nastąpił w chwili gdy większa część stałych pracowników udała się do biura i złożyła w tym samym czasie wypowiedzenia z zachowaniem ustawowego okresu wypowiedzenia. Przyczyną wszystkich wniosków była zła organizacja pracy, fatalna atmosfera i zbyt duża ilość godzin, za które dyrektor generalny nie zapłacił. Okazało się wówczas, że dyrektor nic nie wiedział o sytuacji i nawale pracy, jak również o nadgodzinach, które Pan J. zgrabnie(a raczej niezgrabnie) przemilczał. Spotkanie tychże pracowników z właścicielem firmy zaowocowało podniesieniem wysokości wynagrodzeń, uregulowanie zaległych płac i prośbą o powrót na stanowiska, degradacja J. do pozycji normalnego pracownika i zatrudnienie większej ilości pracowników na czas tymczasowego zapotrzebowania.
Pan J. został poinformowany o postanowieniach. Jego reakcją były nieustające szantaże kolegów z pracy, próby dalszych manipulacji, zwiększone kradzieże, aż w końcu całkowite zatrzymanie wymiany zdań i rozmów ze współpracownikami, unikanie szefów innych działów i dyrektora generalnego.
Cóż.... Jadowity gad- nie człowiek!

Moja przygoda z tym psychofażym szefem skończyła się w raz z podjęciem decyzji o zmianie pracy. Z relacji kolegów wiem, że Pan J. został zwolniony zaraz po tym, jak większość pracowników podjęła podobną decyzję do mojej.
Jeśli jesteś pracodawcą i nie chcesz doprowadzić swojej firmy do upadku, przyjrzyj się swoim pracownikom, zbadaj relacje panujące w twojej firmie i jak ognia wystrzegaj się psychopatycznych przemocowców, tutaj zwanych "psychofagami". Jeśli taki ktoś zasila szeregi twoich pracowników, zacznij go obserwować/ rozmawiać o jego intencjach względem ciebie jako pracodawcy i twojej firmy, zwróć uwagę na rodzaj jego stanowiska i powiązania. Uszczelnij swoje magazyny i nadzór nad nimi. Sprawdź koszty i wydatki, przyjrzyj się fakturom itd.. Zwolnij. Uchronisz się przed niebezpieczeństwem własnego upadku. 
Gdy podlegasz władzy psychofażego szefa, tzw "węża w garniturze" i nie ma on nikogo ponad sobą, zacznij szukać innej posady. Żadne pieniądze nie są warte takiego wyrzeczenia, które rujnuje twoją godność osobistą, zdrowie, nerwy i twój świat prywatny.
Gdy psychofagiem jest tylko ktoś ze współpracowników- ogranicz swoje kontakty z tą osobą tylko do kontaktów w pracy, zawodowych i tym samym minimalnych/służbowych. Pod żadnym pozorem nie opowiadaj mu/jej o swoich problemach, planach, życiu prywatnym czy czymkolwiek mającym związek z twoją osobą. Utrzymuj dystans, nie żartuj z taką osobą, bo wszystko co powiesz(w żartach czy serio) ZOSTANIE UŻYTE PRZECIWKO TOBIE!
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest również wyznaczenie limitów spoufalenia się psychofaga, mających na celu ochronę własnej godności i prywatności. Tak samo jak na polu osobistym, czy w relacji damsko-męskiej.
Im stabilniejsza i wyższa wartość wewnętrzna ofiary tym trudniej się do niej dostać psychofagowi. Już tłumaczyłam wcześniej- NIE DLA PSA KIEŁBASA :))))))

Oczywiście tutaj opisana sytuacja może i zapewne jest dosyć szablonowa. Proszę pamiętać, że psychopatyczni przemocowcy zajmują się różnymi działami, specjalizacjami i dziedzinami.
Spotkałam się również z sytuacją, gdy przewodnik duchowy organizujący szkolenia rozwojowe, coaching i terapie różnego kalibru też jest książkowym psychofagiem. Tego typu zajęcia są dla nich doskonałym polem do zaspokojania głodu psychofażego żerowania, a każdy złamany/załamany psychicznie, życiowo pacjent/klient jest najłatwiejszą ofiarą podaną na złotej tacy, gotową na pożarcie!
Bardzo proszę o wyczulenie i zwiększoną uwagę na ten fakt, by czasem nie wpaść prosto z deszczu pod rynnę.
Proszę również pamiętać, że psychofag to nie tylko mężczyzna! Przemocowcami są również KOBIETY!

Dziękuję za uwagę i do .....następnego.


Komentarze

  1. Świetny wpis, jak zresztą i poprzednie. Pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  2. miałam identycznego szefa psychofaga, niejakiego pana R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję doświadczeń. Mam nadzieję, że lekcje z nich wyciągnięte nie poszły na marne i owocują teraz wiedzą na te tematy. Jesteśmy w stanie efektownie bronić się i unikać tylko tych zachowań/zdarzeń/typów, na których temat mamy wystarczająco dużo wiedzy. Jeśli wiesz, że za rogiem leży krowi placek, zawczasu tak kierujesz swoje kroki, by w to nie wdepnąć, prawda?

      Usuń
    2. Dokładnie. Ten horror z niejakim 55-letnim panem R. trwał 2 lata w firmie, w której przepracowałam łącznie 6 lat. Myślałam, że jego manipulacje były wyuczone. Naczytałam się wiele książek o technikach manipulacji, wywierania wpływu i działania korporacji (bo objął stanowisko prezesa w naszej rodzinnej kilkudziesięcioosobowej firmie po kilku "karierach" na stanowisku prezesa w korporacjach i wielkich spółkach), aż w jednej książce na temat technik wywierania wpływu na podwładnych był dział o nieetycznej manipulacji i w tym dziale właśnie najczęściej padało określenie:"osobowość socjopatyczna".

      Usuń
    3. Dzięki panu R. teraz jesteś mądrzejsza i bardziej doświadczona, teraz dobrze wiesz, jak rozpoznawać, unikać i nawet przeciwdziałać zabójczym wpływom "osobowości socjopatycznych".
      Dla mnie ta wiedza jest bezcenna i wdzięczna jestem wszystkim psychofagom, którzy pojawili się na mojej drodze w odpowiednim czasie. Bez nich nie byłoby tego "oświecenia" ;)))) Amen.

      Usuń
  3. Mamy przynajmniej twardsze przysłowiowe cztery litery:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty