UWIKŁANIE

Jak to się dzieje, że zakochani ludzie wikłają się, jakby nieświadomie w toksyczne związki? Co się dzieje w takich momentach ze zdrowym rozsądkiem ofiary psychofaga? W jaki sposób przemocowiec przejmuje władzę nad naszym systemem zdrowych wartości i emocji?
Zadawałam sobie takie pytania wielokrotnie jeszcze w czasie trwania mojego związku z "władcą absolutnym" i to był wówczas przebłysk aktywności przebudzającego się rozumu. Odpowiedzi na te pytania i wiele innych znalazłam już po fakcie, ale nie umniejsza to ich znaczenia.

Nie opisuję tu tarotowej ósemki mieczy, chcę tylko zobrazować fizyczną i psychiczną sytuację, jaką wielu ludzi przeżywa/ło w toksycznych związkach.
Zatem... jak to się stało?
Początek zawsze jest pełen pięknych, romantycznych chwil, krasych słów i zbieraniem informacji- co kto lubi, co kto robi, co szanuje, a czego nie, w czym jest dobry, a w czym nie....Etap poznawania.... góry lodowej, która na początku zawsze jest rajską plażą na bezludnej wyspie, na której jakimś cudem znajdujesz się tylko ty i twój przyszły król. W moim przypadku bezludną wyspą okazał się internet, z przyczyn zawodowych i mojego częstego przemieszczania się po świecie. Niesamowicie barwne rozmowy z psychofagiem, który wtedy był przeuroczym misiem łaknącym zrozumienia i przytulenia, oraz bezgranicznego zaufania i miłości, omamiły nieco mój system trzeźwego rozumowania i chociaż intuicja dawała już wtedy jakieś niewyraźne znaki, to poszukując przyczyn- niczego nie znalazłam. Jego osaczanie zaczęło się od niezwykłego zainteresowania moją osobą i prawie natychmiastowych wyznań miłosnych, powtarzanych kilkanaście razy dziennie. Broniłam się dwa miesiące. Błagał o zrozumienie, miłość, szacunek i zaufanie, podkreślając zawsze, że jest takim samym człowiekiem jak ja i potrzebuje tych samych odwzajemnionych uczuć, by być tak po prostu spełnionym i szczęśliwym( jakże trafnie odbite moje własne słowa, tyle tylko, że opisujące moje indywidualne pragnienia). Za każdym zdaniem padało zapewnienie, że jest prawdziwym, do bólu szczerym człowiekiem, szanującym mnie w każdej sekundzie własnego życia.  Zaczęłam ulegać stopniowo, jednak zachowując jakiś dystans, którego wtedy nie potrafiłam zrozumieć.
Z każdą chwilą z nim spędzoną stawałam się coraz bardziej uzależnionym narkomanem wciągającym kreski zwane miłością (a raczej jej iluzją). OK, ale nie robiłam tego sama, on tak samo jak ja upijał się/narkotyzował naszą miłością, podając sobie te kreski nawet "dożylnie", o czym sam wielokrotnie mówił!
Bardzo ciekawy aspekt dotyczy jego zdolności empatycznych. Czuję cię w każdej komórce mojego ciała, czuję każdym uderzeniem mojego serca, czuję twoje nastroje i samopoczucie, czuję cię, gdy wychodzisz i wracasz, czuję, gdy jesteś zła, szczęśliwa, zmęczona lub chora, czuję cię zawsze i wszędzie o każdej porze dnia i nocy. Gdyby się głębiej wczytać w te słowa(lub wsłuchać) i przeanalizować ich działanie(czego wtedy upojony narkotykiem umysł nie był w stanie wykonać), można się bez trudu doszukać siły manipulacyjnej zdrową zdolnością empatii każdej normalnej osoby. Na mnie to wówczas działało odużająco i destrukcyjnie wzmagając wyobrażenie miłości doskonałej i potęgę uczucia mojego Pana. Facet powtarzał tą formułkę wielokrotnie w krótkich odstępach czasu, co zaczęło działać na mój mózg jak afirmacja, na której efekty nie trzeba było długo czekać. Potęga afirmacji doprowadza do wiary w to, co jest słowami wkładane do głowy. I tu w zasadzie dochodzę do sedna sprawy- to własnie powtarzane nam przez psychofaga frazesy, obietnice, wyznania miłości, zapewnienia itd.. prowadzą do ślepej wiary, która wyzwala uczucia i realizuje się w dalszym życiu. OK, ale co się dzieje, gdy te frazesy są zwyczajnymi kłamstwami? Jeśli twoje dotychczasowe życie oparte było stabilnie na prawdzie i jeśli kochasz siebie bezwarunkowo, wówczas tego typu kłamstwa wywołają w twoim systemie wiary i wartości sprzeczne sygnały, pomimo twoich myśli, podążających za serwowanymi soczystymi kłamstwami. To sygnał, że coś jest nie tak.
Na tym etapie psychofag wykorzystuje coś, co z powodzeniem można nazwać umiejętnością hipnotyzera- "manipulacja oparta na wyczuciu doraźnych potrzeb potencjalnej partnerki/partnera i wpasowanie się do układu poprzez tzw. MIMIKRĘ- upodabnianie się w celu zwabienia.". To wałśnie powoduje, że masz wrażenie, że to twoja druga połowa, pasujecie do siebie tak idealnie. Nie masz wtedy pojęcia, że to tylko złudzenie wynikające z gry aktorskiej psychofaga. Gdybyś wiedziała- nie pchałabyś się pod "pędzącego tira". 
Głód narkotyczny.
"Jesteś już rozgrzana do czerwoności, zaangażowana po czubek głowy i wtedy z nim... zaczyna się dziać coś dziwnego. Temperatura uczuć i akcji gwałtownie spada, a ty nie byłaś na to przygotowana. I o to chodzi!" Gwałtowny obrót spraw. Ten pierwszy jest całkowitym zaćmieniem mózgu. Jest wynikiem świadomej prowokacji przymusowego odstawienia narkotyku na krótki czas w celu sprawdzenia stopnia uzależnienia. DEZORIENTACJA! Krótko mówiąc- ciche dni, a raczej godziny, które przeradzają się z czasem w ciche dni, a nawet tygodnie...Podczas tego pierwszego zaćmienia mózgu dowiedziałam się, że teraz wszystko zależy tylko ode mnie, tylko ja decyduję, jak długo jestem w stanie wytrzymać bez mojego psychofaga, tylko ode mnie zależy, kiedy on poda mi tak bardzo upragniony "strzał". Kwintesensja przemocy emocjonalnej! Powinnam błagać go o wybaczenie, błagać o miłość(tak, jak na początku on to robił, chcąc mnie złapać), lecz z mojej strony nigdy sie nie doczekał. Wtedy zaczynają się jego ucieczki od odpowiedzialności za własne słowa i manipulacje, ucieczki przed konsekwencjami. Wtedy z psychofażych ust wypływają słowa(kolejne kłamliwe afirmacje, w które masz uwierzyć) typu: "Nie zrozumieliśmy się i dlatego tak bardzo się zdenerwowałaś", "to nie jest moja wina", " gdybyś mnie kochała, to byś myślała o mnie pozytywnie", "nie rozumiem, dlaczego we mnie nie wierzysz", "kocham cię, a ty mi robisz takie sceny", "zazdrość przejmuje kontrolę nad tobą", "ale o czym ty w ogóle mówisz? Ja tak nie powiedziałem", "nie dramatyzuj, nic się przecież nie stało" itd... I chociaż dobrze wiesz, że to on jest przyczyną kłótni, to jego zachowanie ewidentnie przyczynia się do cichych dni, jesteś zobligowana wziąść winę na siebie i pozwolić by ON tobie wybaczył (jego własne błędy i kłamstwa)- paranoja! A gdy już sytuacja zaczyna się oczyszczać, wtedy Pan wybacza "tobie" swoje błędy(nawet, gdy o to nie prosisz) i z uśmiechem na twarzy kreśli nową kreskę najczystszej miłości na kryształowym lustrze, po której znów jesteś szczęśliwa, na haju, pijana z miłości. "Widzisz jaki jestem cudowny, gdy mnie nie stresujesz?"- gdy pierwszy raz słyszysz takie słowa, bądź pewna, że cela w jego obozie zamkniętym już na ciebie czeka!
Po upojnym tygodniu(w najlepszym wypadku max. 10 dni) zostajesz znów brutalnie odstawiona od koksów. Każdy następny raz jest podobny do tego pierwszego, ale bestialstwo psychofaga staje się coraz głębsze, podlejsze, doprowadzające w końcu do twoich ataków nerwowych, po drodze wywołując stany lękowe, koszmary, bóle głowy bez przyczyny i wiele innych tym podobnych. Taka dezorientacja musi zaprowadzić cię do złamania i zdeptania własnego kręgosłupa wartości etycznych, czym zabawia się twój psychofag. Przemoc emocjonalna(tak samo jak fizyczna) jest dla niego jak najpięknięjszy orgazm, ekstaza. Zatem nie ma się co dziwić, że tak się tym rajcuje. W moim przypadku- tak było do czasu.
Kiedy w życiu jest dobrze...
...wtedy również jest źle! Dlaczego? Bo zostajesz na moment uśpiona, Pan się zabawił kosztem twoich emocji, a teraz kołysze cię do snu. Moimi kołysankami były swobodne rozmowy pobudzające wyobraźnię i wywołujące paniczny lęk.Wyobraźcie sobie taką miłą rozmowę ze swoim ukochanym przy kawie (ja nie muszę już więcej wyobrażać sobie, już to przerobiłam i teraz zdaję relację). Rozmowa wydaje się być ciągiem szczerych wyznań na temat patologicznych zachowań ukochanego i co dość typowe- osobiście przez niego nakierowane na konretny cel:
On- .. i wiesz kochanie, bywały momenty, gdy nie wytrzymywałem nerwowo. Byłem zmuszony uderzyć kobietę i to nie jedną. Muszę ci się przyznać, bo to mnie gnębi. Wiesz..
Ja- Jak to? Przed ślubem mówiłeś, że brzydzisz się damskimi bokserami, że nigdy nie uderzyłeś żadnej kobiety, a teraz co? Zmiana wersji?
On- Ależ kochana, proszę wysłuchaj mnie do końca. Byłem zmuszony ukarać tamte kobiety, a poza tym okazało się, że one lubiły być bite, a zaraz potem porządnie zerżnięte(dosłowny cytat).
Ja, trzymając emocje na wodzy- Za co je tak karałeś?
On- A za różne rzeczy, głównie za brak posłuszeństwa! Wiesz kochanie, najciekawsza była kara, gdy przypalałem im nogi rozgrzanym żelazkiem. Płakały, ale musiały ponieść karę, a choćby za to, że zapominały czasem kupić mi papierosów. Seks po tym też był wyśmienity, ale zapewne nie chcesz słuchać szczegółów.
Nie mam pojęcia, jak po takich słowach zachować się może normalny człowiek i jak powinien zareagować. Nie wiedziałam, czy mam mu wierzyć, czy wyśmiać lub oskarżyć o kolejne kłamstwa? Czy przemilczeć? Czy uciekać? Ucieczka byłaby doskonałym rozwiązaniem, ale ja wtedy robiłam wszystko, by utrzymać dobry stan relacji i związku( mój król wprowadził się do mojego domu trzy tygodnie wcześniej). Pan swoją elokwentną wypowiedź odpowiednio podkreślił szyderczym uśmiechem, reakcją na to, co zobaczył w moich oczach. Przeogromny strach wyzwolił reakcję mojego organizmu- natychmiastowy odruch wymiotny. Od tej chwili strach zaczał dominować nad iluzją miłości i stał się zapłonem myśli- PSYCHOPATA! Po tamtej rozmowie nie mogłam spać, nie byłam w stanie myśleć o nim pozytywnie, przestawałam dostrzegać w nim tego cudownego faceta, jakim był na początku. Kolejne dni były krokami do podjęcia finałowego detoksu.
Nie mogę mówić, że nie było chwil cudownych, romantycznych, wypchanych czułymi pieszczotami i pięknymi słowami- były, a jakże(to przecież podstawa uzależnienia, dawkowana stopniowo zawsze pod kontrolą władcy), jednak suma sumarum było ich znacznie mniej niż cichych dni, stresu, nerwów itd. W trakcie trwania narkotykowego haju zawsze w spokojnych i miłych rozmowach pojawiały się elementy poniżające moją kobiecość, empatyczność, wykształcenie, nigdy już nie byłam doceniona miłym słowem nawet za świetnie ugotowany obiad, ani za żadną doskonale wykonaną pracę. Szanownie nam panujący wyjaśnił, że jego milczenie w takich kwestiach oznacza aprobatę! Dla mnie to dowód powszedniej zazdrości o wszystko, co w jego oczach jawiło się lepszą umiejętnością, zdolnością niż jego własne. 
Esensja uwikłania.
Głównym "koncentratem" braku świadomości jest brak wiedzy na temat patologicznych zachowań psychofaga. Innymi znaczącymi zagadnieniami pchającymi nas w szpony obłędu są nasze własne pragnienia, którymi bardzo skutecznie żongluje na pozór sprytny psychofag. Nie znaczy to, że chcemy być poniewierane/ni czy zbrukani w imię miłości, ale w imię wymarzonej przez nas miłości jesteśmy w stanie iść w ogień, oddać życie... by tylko być kochanym w sposób taki sam, jak my kochamy/liśmy psychofagów. Kluczowym akcentem w pochłanianiu naszego zaufania i przeżuwaniu naszych najcenniejszych wartości są dwa przymiotniki określające inwazję "schorowanej mocy"- stopniowo i regularnie. Dajemy się mamić obiecankami i pięknymi słowami, ponieważ na początku są one afirmacjami, wkładanymi do głowy i wyzwalającymi przecież tak górnolotne uczucia, że wiara w nie nie wymaga żadnego dłuższego treningu. Każdy człowiek pragnie spełnionej miłości (z wyjątkiem psychofaga) i dostając słowne pieszczoty szybko zaczyna wierzyć w ich prawdziwość. Ktoś powie teraz "zwykła naiwność"- oczywiście, że tak! Jednak jeśli ktoś, po wielu przejściach w życiu, długim okresie samotności jest tak bardzo spragniony miłości, jest w stanie "łyknąć" każdy romantyczny moment jako jej objaw. Jeśli te momenty trwają, powtarzają się cyklicznie i są poparte przysięgami(w tym tą małżeńską) nie sposób trzeźwo ocenić zagrożenia. Już mówiłam wielokrotnie o haju narkotycznym. To dokładnie taki sam haj jak po użyciu twardego narkotyku, ogólnie dostępnego na każdym czarnym rynku. Dopiero nabyte doświadczenia z psychofagiem doprowadzają w końcu do detoksu, odstawienia koksu i trzeźwej oceny sytuacji... I dobrze, jeśli nie jest za późno.
"Psychofag nie spędza życia na poszukiwaniu prawdziwej miłości (co notorycznie powtarza), tylko na poszukiwaniu kolejnych ofiar (co notorycznie czyni)."- "Moje dwie głowy"(M. Friedrich).
Teraz już wiem, teraz jestem świadoma, teraz mam wiedzę fachową pod włosami, teraz bez wahania stwierdzam- TO PRAWDA!

Komentarze

  1. Dziękuję bardzo ! Szok ale wolę żyć w szoku świadomym niż ciągle się zastanawiać co to jest!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie posiadam się ze szczęścia posiadania takiej wiedzy :) Dziękuję za poczytanie. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Dzieki za wspanialy komentarz otworzyl mi oczy na wiele spraw bardzo dziekuje i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty